Jak sięgam pamięcią był z pozoru twardym facetem i osobą o silnej osobowości. 
Tak chciał być odbierany, na piedestale swojej słabości. Potrzebował poklasku i akceptacji, wyróżnienia i satysfakcji w tym co robił. Nie można też o nim powiedzieć, że miał przyjaciół, choć stawiał za przykład rodzinę i związki z poszczególnymi jej członkami. Znałem go już na tyle, aby w pewnej chwili odrzucić jego chory stosunek do samego siebie i do innych. 
Trudno naprawiał złe relacje z ludźmi a raczej można powiedzieć, że dawał do zrozumienia, że brzydził się nimi, ponieważ nie oceniali siebie zbyt dobrze i pozytywnie, co skrzętnie potrafił w sposób doskonały wykorzystywać na własne potrzeby.
A jednak i on ukrywał swoje słabości, do kobiet, hazardu i alkoholu. O jednych chciał zapomnieć, inne eksponował do granic wytrzymałości. 
Tak wypełniał, jak sądzę, swoją pustkę po utracie ojca i jaką nosił w sobie, z racji charakteru jaki posiadał.
Nie było już prawie żadnych hamulców, które mogły zatrzymać go w abstynencji. I gdy doszedł do realizacji planów jakie miał, wyparł się tego, czego naprawdę potrzebował. Szczerej rozmowy i pomocy. 
Na pytania o problemie i wsparciu okazywał brak zrozumienia i akceptacji. Niejako było to podważaniem jego pozycji i statusu. Przełamanie wstydu nie było możliwe. Pomocy sobie – żadne. Niestety w chorobie alkoholowej nie pozostajemy sami. I to pod względem wpływu samego siebie na innych jako biernych uczestników uzależnienia ale i tych chcących udzielić szerokiego wsparcia w walce z nałogiem. Przełamanie wstydu i rozmowa o problemie pozwala uwolnić się z tego jarzma. W przeciwnym razie pozostajemy pod ciągłym działaniem presji, jakie wywiera otoczenie na samego siebie aby pokazać że wszystko jest w porządku i nie ma problemu. 
A problem jest i nabiera na sile aby pokonać człowieka. I tak stało się w tym przypadku. Zmarł w sile wieku, nagle, niespodziewanie, choć wszystkie drogi doprowadziły go do tego ale on wolał wyprzeć się tego i nie wstydzić się jego brakiem. Pokonał sam siebie a obwiniał innych. Przegrał walkę, której nawet nie podjął, bo nie chciał, nie chciał pomocy, nie mógł przemóc się. 
Choć płakał i tak robił swoje, jakby w ciszy krzyczał, pomóżcie ale silniejsze od niego było uzależnienie, które doprowadziło go do unicestwienia. 

                                                                                                                                                                                                             Prawa autorskie DETOKSMED
Szukaj